piątek, 26 kwietnia 2013

Znak by Natalie [Poniedziałek]

Obudził mnie nagły ból na lewym przedramieniu, widniał tam ślad wbitych kłów węża. Przestraszyłam się. Co kilka nocy na parapecie przesiadywał ten sam wąż. Otworzyłam okno żeby to sprawdzić, jednak nie było tam gada. Na dworze wszystko było przykryte puszystym śniegiem. Minęło kilka miesięcy i jest już 23 grudzień, dzień przed Wigilią. Spojrzałam z powrotem na swoje przedramię, czemu to tak bolało! Zobaczyłam czy ukąszone zostały też moje koleżanki, ale na szczęście żadna. Ubrałam się w szatę błyskawicznie i poszłam do pokoju wspólnego. Z dormitorium chłopców wychodził Jace trzymając się za przedramię. Spojrzał na mnie.
-Czy to nie dziwne, że tylko nas ukąsił wąż?-spytał.
-Nie...W sumie to byliśmy najbliżej okien.-odpowiedziałam. Nagle oboje się skrzywiliśmy, bo poczuliśmy ból, jakby ktoś kuł nas stoma igłami. Popatrzyliśmy z bólem na ukąszenie. Dwie duże kropki zaczęły się przemieszczać.W końcu utworzyły na naszych przedramieniach węża z otwartą paszczą, a w niej dwa kły, jeden ociekał jadem, a drugi krwią.
-Chodźmy szybko do Pani Pomfrey.-zaproponowałam. Biegliśmy przez mrok korytarzy i trafiliśmy do skrzydła szpitalnego. Grupka uczniów dolegało to samo co nam. Rozpoznałam większość twarzy, w tym 2 blondynów z myśli Tony'ego, wszystkich ślizgonów, co mnie zdziwiło żadnego puchona, Carmen, Paula i parę innych gryfonów. Pani Pomfrey od dłuższego czasu badała jedną osobę i dobrze, bo po co kilka skoro wszyscy mają to samo. W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Dumbledore i podszedł szybko do pielęgniarki. Rozmawiali przez chwilę i wrócili do diagnozowania ucznia. Po paru minutach czekania powiedział.
-Dzieci, nie martwcie się od tego się nie umiera. Ktoś naznaczył was czarno magicznym znakiem.-pani Pomfrey wyszeptała mu coś na ucho.- Wąż naznaczył was znakiem. Tego symbolu nie da się odczarować, ale zniknie sam z siebie za miesiąc i nie zostawi wam najmniejszego śladu. A teraz idźcie na śniadanie drogie dzieci!-zakończył wesoło. Powoli skrzydło szpitalne zaczęło pustoszeć. Próbowałam wniknąć w umysł Dyrektora, choć wiedziałam, że przyniesie to duże konsekwencje. Chciałam uchwycić choć jedno wspomnienie dotyczące rozmowy z panią Pomfrey. Nie musiałam wywoływać wspomnienia, tylko po prostu dialog, mógłby wtedy przypuszczać, że o tym aktualnie myśli. Wyciągnęłam jedno zdanie ze wspomnienia.
-Jak myślisz Albusie...da się to usunąć?-spytała pani Pomfrey.
Jednak dyrektor popatrzył na mnie spojrzeniem dającym do zrozumienia żebym przestała.
-Przepraszam...-mruknęłam cicho i poszłam do Wielkiej Sali. Spróbowałam znowu coś wyłapać, choćby jedną myśl, no ale mój dar działa tylko wtedy kiedy jakaś osoba znajduje się w tym samym pomieszczeniu lub bardzo dobrze ją znam i mogę działać wtedy z odległości. Usiadłam pomiędzy Jace'm, a Mią.
-Gdzie tak długo byliście?-spytała. Opowiedziałam im o dziwnym znaku, a oni zrobili współczujące miny. Po zjedzeniu śniadania nauczyciele spisywali kto zostaje, a kto wyjeżdża do domu na przerwę świąteczną. Nie chciałam wracać do Rachel i Toma, więc zostałam. Do domu wracali wszyscy pierwszoroczni krukoni poza Noelle i Peterem. Carmen, Paul i Stuart też zostają. Ze Slytherinu zostaje owa brunetka (dowiedziałam się, że ma na imię Cassandra) i chłopak o imieniu Jeffrey. Popatrzyłam na braci blondynów, którzy do siebie szeptali. Oczywiście podsłuchałam w myślach (co chwile skupiałam się na obu) o czym rozmawiają.
-Słuchaj ja jadę do domu, a ty zostajesz w Hogwarcie.-powiedział ten starszy.
-Dlaczego ty jedziesz do domu?-spytał Michael.
-Bo jestem starszy.- niemal warknął.
-A nie możemy razem jechać do domu?-
-Znasz Natalie, trzeba mieć ją na oku.-odparł Samuel.- Wiesz, że mama robi sobie nadzieję, więc mamy tego nie schrzanić.-
-No i musimy sprawdzić czy się nie pomyliłeś.-Samuel klepnął Michaela w głowę.-Za co?-
-Za twoją niesamowitą spostrzegawczość.-
Od dłuższej chwili patrzyłam się na nich i przez przypadek zapytałam się w obu głowach.
-To o mnie mówicie?- zamurowało ich.
Poszliśmy wszyscy na lekcję transmutacji.
***
Po zajęciach i odrabianiu zadań domowych, poszłam do nieczynnej łazienki. Schowałam się w jednej z kabin i wyczekiwałam nadejścia ślizgona. W końcu przyszedł, uchyliłam trochę drzwi. Coś tam szeptał więc podejrzałam jego myśli.
,,- Hasashasa sssss sash..."- 
Co to znaczy?! Chyba jakaś język zwierząt, bo na pewno w żadnym kraju tak nie mówią. Patrzyłam dalej. Nagle umywalka osunęła się i widać było jakąś dziurę. Ślizgon skoczył tam. Postanowiłam wykorzystać to i wyjść z łazienki. Pędziłam do dormitorium ślizgonów mając nadzieję, że Tony zna ten język. Jakiś chłopak teraz wchodził i spytałam się go.
-Mógłbyś zawołać Tony'ego?- potaknął.
Po kilku minutach wyszedł szatyn.
-Natalie? O co chodzi?- spytał.
-Musimy pogadać.- odparłam.
Podczas naszej przechadzki powiedziałam mu o tym dziwnym ślizgonie.
-Przecież to język wężów!- powiedział.
-Do czego on służy?- 
-Mają go jedynie potomkowie Salazara Slytherina. Dzięki niemu można rozumieć co mówią węże lub porozumiewać się z ludźmi.-
Po tych słowach, pożegnaliśmy się i wróciłam do dorimitorium. Poszłam spać...

4 komentarze: