piątek, 8 marca 2013

Ceremonia przydziału (+dużo żarcia!) by Carmen :)

Nic dziwnego, że ten "pokój" nazywa się WIELKA Sala. Jest naprawdę ogromna! Sufit wyglądał jak niebo . w nocy. Pod nim lewitowały sobie spokojnie świece. W sali stały jeszcze cztery stoły. Siedzieli przy nich uczniowie w różnym wieku i o różnym wyglądzie. Każdy dom miał najprawdopodobniej swój stół. Na końcu był jeszcze jeden stół, przy którym siedzieli nauczyciele. Od razu zauważyłam Profesora Lupina.
Na środku stała Profesor McGonagall ze starą czapką co noszą czarodzieje (McGonagall ma podobną) i z taboretem. Położyła taboret na podłodze, na nim czapkę i zaczęła mówić:
-Ten kogo wyczytam, ma usiąść na krześle. Włożę mu wtedy tiarę przydziału na głowę, a ona wybierze mu dom.-
A więc ta czapka to nie czapka, tylko tiara! Acha!
-Adams, Lena- Do krzesełka podeszła dziewczyna z czarnymi włosami. Usiadła na taborecie. Na głowę włożyła jej McGonagall tiarę. Po chwili czapka krzyknęła:
-Gryffindor!-
Adams Lena pobiegła do stołu, przy którym rozbrzmiały gromkie brawa.
-Anail, Carmen- Niemożliwe. Już ja? Chyba zbladłam... Podeszłam do pani, usiadłam na taborecie. Nagle wszędzie zrobiło się ciemno. To tiara opadła mi na oczy. Zaczęła szeptać coś o odwadze i sprycie. O inteligencji też coś wspomniała. Nagle krzyknęła Griffindor, aż zahuczało mi w głowie. Wstałam oniemiała i podeszłam do stołu, w którym siedziała Lena.
-Hej, ty jesteś Carmen, prawda?- zapytała mnie miło. Myślę, że jest sympatyczna.
-Tak, to ja.- Uśmiechnęłam się do niej. Właśnie usłyszałam nazwisko Natalie. Zauważyłam jak idzie na środek. Po chwili na całej sali rozbrzmiał głos tiary, krzyczącej: Ravenclaw. Szkoda, że nie jesteśmy w tym samym domu, ale może będzie ciekawiej.

Gdy wszyscy zostali przydzieleni do swoich domów, jakiś staruszek z długą brodą wstał.
-Witam wszystkich uczniów w Hogwarcie! Zanim zapełnicie wasze brzuchy tym pysznym jedzeniem (na stole jeszcze nie ma jedzenia), chcę wam powiedzieć pare rzeczy. Więc... pare rzeczy! Wsuwajcie!!!-
Nagle nie wiadomo jakim sposobem, ale tyle tego było, że większość pierwszoroczniaków otworzyła ze zdumienia buzię, włącznie ze mną! Tyle tego było, że aż nie wiedziałam, co wziąć na talerz! Po chwili wpatrywania się w smakołyki, zrozumiałam, że muszę dziwnie wyglądać i w końcu nałożyłam sobie udko kurczaka, sałatkę z warzywami oraz trochę puddingu.
Podczas jedzenia, Lena powiedziała mi, co to jest Quidditch. Chciałabym umieć w niego grać! No i jeszcze uczniowie Gryffindoru to gryfoni, Ravenclawu- krukoni, Huffelpufu- puchoni, a Slitherinu- ślizgoni. Podobno se Slitherinu wyszło najwięcej czarnoksiężników.
Po obiedzie i deserze, ten sam starzec, prawdopodobnie dyrektor Hogwartu- Albus Dumbledore, oznajmił, żeby prefekci zaprowadzili pierwszorocznych do dormitoriów. Po jego słowach ze stołu gryfonów wstał młody chłopak o blond włosach. Na szacie miał plakietkę z imieniem: Andrew Carigalis.
-Pierwszoroczni, za mną! No już, bez ociągania!-
Po wyjściu z Wielkiej Sali, ruszyliśmy w stronę schodów. Najdziwniejsze w nich było to, że same się ruszały. Widziałam też obrazy, które także potrafiły się ruszać, ale na dodatek rozmawiały! Co jakiś czas, ktoś witał nas z radością mówiąc, że nareszcie nowi uczniowie przybyli do zamku. Zatrzymaliśmy się dopiero na półpiętrze przed obrazem grubej kobiety. Trafnie ją nazwałam, bowiem nazywała się ona Gruba Dama.
-Hasło?- zapytała Andrew'a.
-Bąblogłowy.-odpowiedział do obrazu.-Lepiej zapamiętajcie to hasło, bo nie wejdziecie do dormitorium.- powiedział do nas, wchodząc tyłem do środka obrazu przez okrągłe drzwi. Weszłam za nim, a w środku zobaczyłam okrągły, przytulny pokój z kominkiem. W środku siedziało już parę osób. Andrew pokazał nam nasze sypialnie i już miał odejść, gdy zatrzymałam go.
-Em... Andrew...-
-Tak... Carmen?- chłopak uśmiechnął się do mnie serdecznie.
-Czy mogłabym cię o coś zapytać?-
-Już to zrobiłaś, ale tak, możesz zadać mi jeszcze jedno pytanie.-
-Czego uczy Profesor Lupin?-
-Profesor Lupin uczy obrony przed czarną magią. Na pewno polubisz jego lekcję. Ma bardzo ciekawy sposób nauczania. Widzę, że już go znasz?-
-Tak, pomagał mi przy zakupach na ulicy pokątnej, bo jestem z rodziny mugoli.-
-W takim razie, nie bój się. Na sto procent polubisz Hogwart. Jakby co, to zawsze możesz się do mnie zwrócić.- jeszcze raz się uśmiechnął i odszedł do kolegów. Szybko weszłam na kręcone schody i ruszyłam do mojej sypialni. Czekały już tam Lena i trzy inne dziewczyny.
-Carmen! Nareszcie jesteś.-zawołała Lena.- Czekałyśmy na ciebie. Poznaj Bridget.-
-Hej.- dziewczyna z jasnymi włosami pomachała mi.
-Anabell...- tym razem przywitała się dziewczyna o ciemnych blond włosach o brązowych końcówkach. Była bardzo wysoka, jak na swój wiek.
-Oraz Mike.- ta dziewczyna była akurat dosyć niska. Miała w odróżnieniu od innych rude włosy i bardzo ładne piegi.
-A znacie już chłopaków z naszego roku?- zapytałam ciekawa. Ich też chciałabym poznać.
-Jeszcze nie, ale możemy do nich iść.- to Bridget zaproponowała.
Nagle usłyszałam ciche huczenie. Odwróciłam się, a tam siedziała moja Rose w klatce. Wypuściłam ją i wzięłam do rąk.
-Może iść z nami? Dawno nie wychodziła z klatki.- powiedziała pokazując na sówkę skaczącą na moich dłoniach.
-Raczej tak.-
Zeszłyśmy wszystkie po schodach i zapukałyśmy do drzwi z karteczką z napisem: rok pierwszy. Otworzył nam brunet, uśmiechnął się, powiedział coś do swoich kolegów i wpuścił nas do środka.
-Jestem Paul.- powiedział. Byli jeszcze tam czarnowłosy Stuart, do którego można mówić Stuu, nieśmiały Brian, wysoki Max oraz czystej krwi George. My też się przestawiłyśmy, ale Rose wolała wlecieć na głowę Paulowi.

Po krótkiej rozmowie o magii i o lekcjach które nas jutro czekają, poszłyśmy zmęczone do swojej sypialni. Nic nie mówiąc, przebrałyśmy się w pidżamy. Porozmawiałyśmy jeszcze troszeczkę i poszłyśmy spać.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz