poniedziałek, 4 marca 2013

List z Hogwartu ^^

Moja perspektywa :P

Kolejny gorący dzień w tym roku. Taki sam jak każdy, choć może było w nim coś niezwykłego...
Leżałyśmy sobie z Natalie spokojnie pod naszym ulubionym drzewem. Dlaczego ulubionym? Ponieważ jedynie wspinając się po jego gałęziach można było dostać się do naszego ukochanego domeczku. Bardzo lubiłyśmy i nadal lubimy spędzać w nim czas. Moi rodzice użyczyli nam nawet parę rzeczy, byśmy miały tam przytulnie i miło.
-Który dzisiaj dzień?- spytała znienacka Natalie.
-Chyba 25 lipca. A co?-
-Jak to co?! Dzisiaj Twoje 11 urodziny, nie pamiętasz?!- no tak. Może dlatego ten dzień wydawał mi się wyjątkowy... Ale to tylko urodziny. Nic specjalnego...
-No tak. Ale jakiejś wielkiej imprezy się nie domagam.-
-No to wszystkiego najlepszego, z okazji tych specjalnych urodzin.-
-A czemu specjalnych?-
-Dziewczyno! Stajesz się nastolatką! Masz –naście, a nie dziesięć lat!-
-No tak rzeczywiście specjalne...- Nigdy nie wiedziałam, że to będą jakiejś wyjątkowe urodziny. Nic specjalnego na razie się nie zdarzyło, ale kto wie... Może pójdziemy z rodzicami do kina, albo... Już 14!! Muszę lecieć do domu! Pożegnałam się z Natalie i pobiegłam do domu, a tam zastała mnie miła niespodzianka... Dostałam list! Był na pewno do mnie, ponieważ pisało na nim pięknym zielonym atramentem: Carmen Anail, ścieżka w parku, Greenford. Nigdy nie dostałam listu, ale myślałam, że trochę inaczej się podpisuje listy, no ale nic. Ważne, że przynajmniej jest :) Weszłam do domu i otworzyłam bez wahania list. Było na nim napisane mniej więcej to:
Hogwart
Szkoła Magii i Czarodziejstwa
Dyrektor: Albus Dumbledore
(Order Merlina Pierwszej Klasy, Wielki Czar, Główny Mag, Najwyższa Szycha, Międzynarodowy Konfed. Czarodziejów)
Szanowna Pani Anail,
Mamy przyjemność poinformowania Paniąże   została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września.
Oczekujemy pańskiej sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku.
Minerwa McGonagall
Zastępca dyrektora
Dołączam listę potrzebnych rzeczy do szkoły.

W kopercie zauważyłam jeszcze kartkę z listą rzeczy najprawdopodobniej do kupienia, oraz mała karteczka z informacją. Jeśli jest pani z rodziny mugoli (nie czarodziejów) ktoś przyjdzie aby wytłumaczy wszystko. Proszę więc czekać dzisiaj o godzinie 16:00 w swoim domu. Szczerze się ucieszyłam, ponieważ nie miałam pojęcia o magii ani o tym Hogwarcie. W tej chwili do mnie dotarło... Jestem czarodziejką... JESTEM CZARODZIEJKĄ!!! To niemożliwe! Co pomyśli Natalie? A co rodzice? Ale i tak muszę im powiedzieć. 
-Mamo...- zeszłam do salonu z niewinną miną.
-Tak skarbie? Coś się stało? Co tam trzymasz w ręce?- podałam mamie list. Tata widocznie też się zainteresował. Mama przeczytała go z wyraźnym zaciekawieniem. Potem spojrzała na mnie z uwagą, ponownie na list i znowu na mnie, ale tym razem z uśmiechem.
-Czyli jesteś czarodziejką... Jestem naprawdę dumna.- uśmiechnęła się jeszcze raz ciepło i przytuliła mnie. Bardzo lubię jak mnie przytula, ponieważ jest bardzo ciepła i miękka.
-Kocham Cię, mamo. Ciebie także tato.- tata też postanowił mnie wspierać i przytulił się do nas. Jestem szczęśliwa, że mam takich rodziców.
-A kto do nas dokładnie przyjdzie?- tato zadał dobre pytanie.
-Nie wiem, ale przyjdą o 16:00. Tylko tyle wiem. Pójdę do pokoju, może zobaczę Natalie jak idzie.-
Rodzice dali mi jeszcze buziaka i poszłam do pokoju. Może zauważę Natalie przez okno. Boję się, że będzie się śmiała ze mnie, ale raz kozie śmierci. Chyba ktoś puka do drzwi. Tak szybko? Nawet jej nie zauważyłam. Zeszłam do Natalie na dół. Wyszłyśmy przed dom. Nie przeciągając zaczęłam rozmowę.
-Natalie, muszę Ci coś powiedzieć...- trochę głupio mi o tym mówić, ale obiecałam sobie.
-Słucham, jesteśmy przyjaciółkami, pamiętasz? Bez sekretów.- to też prawda...
-Ok, przeczytaj to sobie.- podałam jej list, który ciągle trzymałam w ręku.
Nata czytała list z uwagą. W kąciku jej ust ujrzałam uśmieszek.
-Proszę nie zrywajmy naszej przyjaźni dlatego ,że jestem… inna.- powiedziała szybko, bo bałam się jej reakcji. Ona dziwnym trafem zaczęła się śmiać. O co tu chodzi? Również podała mi list, który był bardzo podobny do mojego. Był nawet identyczny, tylko imiona i nazwiska się nie zgadzały. Uśmiechnęłam się do niej i weszłam do domu.
-Mamo, tato! Natalie tez jest czarodziejką!!!- nie mogłam uwierzyć, jak będzie fajnie, gdy obie tam pojedziemy. Rodzice pogratulowali jej. Jestem naprawdę dumna...
-Dziękuje, do moich… opiekunów, też przyjdzie ktoś, żeby to wytłumaczyć. Tylko oni nie chcą zostać. Musze coś wykombinować.- była już 15:16 a oni przychodzą o 16:00. Nata nie ma za dużo czasu...
-Powodzenia!- rzuciłam za nią, gdy ona biegła w stronę domu. Dla mnie tego czasu jest aż za dużo. Nie mam co robić. Na dwór nie chcę iść, bo stracę poczucie czasu i się spóźnię. Za bardzo czytać mi się nie chce. Telewizja odpada. Chyba jednak rodzice mają jakieś plany.
-Skoro dowiedzieliśmy się, że jesteś czarodziejką, to może zamiast zabierać cię do wesołego miasteczka, kupimy ci coś ciekawego i za razem magicznego, gdy będziemy kupować podręczniki?- 
-Naprawdę??!!- Mama pokiwała głową- Dziękuję.- ze łzami w oczach podbiegłam do rodziców i uścisnęłam ich serdecznie. Prawie do 16:00 rozmawialiśmy o tym, co będzie można kupić i co ciekawego mnie spotka w tej szkole, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Tata podszedł, by otworzyć. Do domu wszedł dosyć młody mężczyzna. Miał na sobie trochę podarte ubrania. Wyglądał sympatycznie.
-Dzień dobry. Jestem profesor Lupin. Dla przyjaciół Remus. Czy to ty jesteś Carmen?-
-Tak, to ja.- rzekłam podekscytowana. Remus uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i zaczął rozprawiać o czymś z moimi rodzicami. Rozmawiali przez dobre 10 minut, po czym oznajmili, że udamy się najpierw na zakupy. Podczas drogi mam się wszystkiego dowiedzieć. Zapowiada się ciekawie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz