-Hej C a r m e l k u, gdzie idziesz?- zapytał Paul szczerząc zęby.
-Umówiłam się na dzisiaj z Natalie.- odpowiedziała, zmierzając ku wyjściu.
Pobiegła po schodach do Wielkiej Sali. Natalie czekała przy stole Krukonów...
Natalie otworzyła oczy. Była cała zalana potem, pewnie znowu zły sen. Wstała szybko, wzięła coś do pisania i kartkę.
Noelle i Mio.
Spędzam dziś dzień tylko z Carmen.
Natalie
Ubrała się w szaty i popędziła do Wielkiej Sali. Szybko tam trafiła i przy swoim stole czekała na przyjaciółkę.
Carmen usiadła obok Natalie i wzięła gofry na talerz.
-Hej. Długo czekałaś? Mmmmm.... Umieram z głodu...- powiedziała biorąc wielki kęs.
-To widać...Czekałam na ciebie tylko 5 minut.-odparła Natalie nakładając parówki.
-Gdie ijemy najperf.... *Gul* To znaczy... Gdzie idziemy najpierw?-
-Możeee... na błonia?-
-Spoczko, mi pasuje.- dziewczyny dokończyły jedzenie i wstały od stołu. Ruszyły w stronę schodów. Szły dość długo.
-Może to te drzwi?- Carmen wskazała na drewniane drzwi.
-Zobaczymy...Ty wiesz w ogóle gdzie my idziemy?!-zapytała Natalie.
-No chyba...do tej wieży z zegarem...Nie?- Krukonka przytaknęła głową i otworzyły tajemnicze drzwi...
W środku ujrzały długi korytarz rozchodzący się na dwie drogi. Było tam dużo pajęczyn i kurzu, widać, że dawno tam nikt nie zaglądał. Dziewczynki poszły w prawo. Parę metrów dalej znowu rozwidlenie dróg. Tym razem ruszyły w lewo. Niestety, natrafiły na ślepy zaułek.
-To gdzie idziemy?- rzekła Carmen.
-Może w druga stronę?- Natalie wskazała na kolejny korytarz.- Wydaje mi się, że to tutaj... Ałć!- Krzyknęła pocierając głowę.
-To chyba jednak tam... A może nie... To gdzie w końcu? Żadnych innych drzwi!-rozpaczała Carmen.
,,-Chcę, żebyśmy wreszcie znalazły jakieś inne drzwi!"-pomyślała krukonka.
Za rogiem o dziwo ujrzały wielkie mosiężne drzwi. Gryfonka podeszła do nich powoli. Pociągnęła za klamkę, a te uległy pod ciężarem jej dłoni. W środku zauważyła jakąś łąkę. Podeszła bliżej. Jeszcze jakaś chatka, podobna do domku Hagrida. Natalie złapała przyjaciółkę za ramię. Obie weszły powoli do tajemniczego "pokoju". Wszystko wyglądało dokładnie tak, jakby były na błoniach. Obróciły się, by spojrzeć na drzwi, ale ich nie było. Tylko kamienny krąg i most, prowadzący z dziedzińca, do miejsca w którym aktualnie się znajdowały.
-Czy... czy to są... błonia? Jak my tu... przecież... ale...- Carmen stała w osłupieniu.
-Nie mam pojęcia...potem to sprawdzę...-rozglądnęła się.- Patrz! To chyba Kieł! O! Cześć Hagrid!-
-Witajcie. Właśnie idę na spacerek z Kłem. To ty Carmen? Fajne włosy.- Hagrid uśmiechnął się do dziewczyny.
-Zmieniłam na jakiś czas mój... eee... styl...- Carmen zaczerwieniła się lekko.
-Możemy iść z tobą na spacer?- spytała Natalie. Olbrzym zgodził się. Ruszyli w stronę Zakazanego Lasu.
***
Po wyjściu z lasu, zobaczyły co kryje się za nim. Znajdowali się na dużej polanie, Natalie dobrze znaną. Była tam mała sadzawka, z której wodę popijały jednorożce. Przed nimi, pegazy uczyły młode skrzydlate źrebiątka latać, a co jakiś czas, zlatywały się także hipogryfy.-Ale tu pięknie.- powiedziała z zachwytem Carmen.
Hagrid położył wiadra z jedzeniem na trawie i odezwał się do nas.
-Pomożecie mi karmić moje maleństwa?-przytaknęły. W jednym wiadrze były jabłka, w drugim mięso, w trzecim siano. Hagrid dał im na po parę kostek cukru, ponieważ miały zajmować się końmi. Powiedział jak każde stworzenie się nazywa i żeby nie robić przy nich żadnych gwałtownych ruchów, bo się przepłoszą. Natalie podeszła do pegazów, Carmen zaś do jednorożców. Wykarmiły już wszystkie konie, na koniec zostając przy swoich ulubieńcach.
-Chcesz jeszcze Havenmist?-spytała krukonka pegaza, podsuwając jej pod pysk kostkę cukru. Skrzydlata faworytka, była cała biała, pewnie stąd wzięło się jej imię od nieba i mgły, po za tym była dość młodą klaczą. Carmen głaskała szarawego jednorożca z małymi plamkami, też była dość młoda.
-Masz Violett.-powiedziała gryfonka dając jej małe jabłuszko. Kiedy jadła, dziewczynka głaskała ja po grzywie. Natalie podeszła do swojej przyjaciółki, a za nią jej "faworytka".
-Carmen, poznaj Havenmist.- powiedziała tak, jakby przedstawiała swoją znajomą.
-To jest Violett.-powiedziała do krukonki. Obie zaczęły głaskać konie. Dziewczynki uzgodniły ze sobą, że zamieniają się "stronami". Natalie poszła do jednorożców, a Carmen do pegazów. Tym razem nie karmiąc, znalazły konie, które najbardziej im się spodobały. Gryfonka głaskała kasztanowego pegaza, o imieniu Percy. Do krukonki natomiast jako pierwszy podszedł czarny jednorożec, Heyday. Kiedy zajęte były końmi, Kieł podjadał po kawałeczku mięso. Hagrid go w końcu upomniał, ale ten jakby nigdy nic, dalej podjada. Kiedy gajowy nakarmił już hipogryfy, powiedział.
-Widzę, że zaprzyjaźniłyście się końmi.-dziewczyny uśmiechnęły się.- Niestety musimy już iść.-dodał ze smutną miną. Pożegnały się z fantastycznymi istotami i wróciły na błonia.
***
Podążali do chatki gajowego, kiedy uwagę dziewczynek zwróciło dziwne drzewo. Zauważyły małą norkę pod nim, w której były nornice. Kieł bez zastanowienia, kiedy usłyszał piski, rzucił się w pogoń do drzewa.
-Hagrid...co to za drzewo?-spytała z ciekawości Carmen.
-Wierzba bijąca, a co?-
-No bo...Kieł własnie do niej poleciał...-dodała Natalie. Hagrid upuścił puste wiadra i popędził do wierzby. Drzewo machało gałęziami i mocno waliło w ziemię. Biedny Kieł skomlał i z podkulonym ogonem próbował uciec bijącym gałęziom wierzby.
-Kieł uważaj!-krzyknął Hagrid.- Idę po niego.-rzekł do dziewczyn. Carmen i Natalie chwyciły się jego płaszcza, ciągnąc go.
-Hagrid nie rób tego! Ona może cie ZMIAŻDŻYĆ!-dodała krukonka, mocno podkreślając ostatnie słowo.
-A znacie jakieś zaklęcie na to głupie drzewo?!- zapytał.
-Jesteśmy w pierwszej klasie! Znamy niemal kilka zaklęć.-dodała Carmen, patrząc na Natalie, ostatnia nadzieja, że ona jakieś zna. Niestety pokręciła przecząco głową. Nagle do głowy gryfonki wpadł pomysł.
-Czekaj! Widziałam w jakieś książce zaklęcie, które "zamraża" ciało. Może zadziała na to drzewo?- spytała Carmen wyciągając różdżkę z kieszeni szaty.
-Petrificus Totalus!-krzyknęła Carmen. Drzewo doznało "Całkowitego porażenia ciała", jeśli tylko można powiedzieć że drzewo ma ciało. Gajowy podbiegł do swojego psa i zaczął go pieścić, mówiąc.
-Cholibka, Kieł nie rób więcej takich głupstw, następnym razem doznam ataku serca.-
Dziewczyny odetchnęły z ulgą. Natalie uśmiechnęła się do przyjaciółki, taki dowód uznania.
-Dzięki, za uratowanie Kła.-powiedział Hagrid uśmiechając się.- Dla Gryffindoru i Ravenclawu po 5 punktów.-
Uradowane dziewczęta poszły do zamku.-Czekaj! Widziałam w jakieś książce zaklęcie, które "zamraża" ciało. Może zadziała na to drzewo?- spytała Carmen wyciągając różdżkę z kieszeni szaty.
-Petrificus Totalus!-krzyknęła Carmen. Drzewo doznało "Całkowitego porażenia ciała", jeśli tylko można powiedzieć że drzewo ma ciało. Gajowy podbiegł do swojego psa i zaczął go pieścić, mówiąc.
-Cholibka, Kieł nie rób więcej takich głupstw, następnym razem doznam ataku serca.-
Dziewczyny odetchnęły z ulgą. Natalie uśmiechnęła się do przyjaciółki, taki dowód uznania.
-Dzięki, za uratowanie Kła.-powiedział Hagrid uśmiechając się.- Dla Gryffindoru i Ravenclawu po 5 punktów.-
-Jak myślisz...Czy w tej norce pod drzewem...jest tylko dom nornic?-spytała Natalie.
-Nie wiem i nie chcę mieć nic wspólnego z tym drzewem.-powiedziała Carmen.
***
Na obiedzie usiadły przy stole gryfonów. Natalie jadła hot-dogi, a Carmen risotto z kurczaka.-Co teraz robimy?-spytała gryfonka.
-Może pójdziemy do biblioteki?-rzuciła propozycję krukonka.
-Dla ciebie zawsze dobrym zajęciem, jest pójście do biblioteki.-prychnęła Carmen. Natalie wywróciła oczami i zaproponowała.
-Przejdźmy się.-
Kiedy tak szły i szły, zobaczyły znowu tego dziwnego ślizgona. Pewnie niósł coś w kieszeniach szaty, bo co chwila słychać było jak coś o siebie pociera. Pędem poszedł do Łazienki Jęczącej Marty.
,,-On jest jakiś dziwny..."-pomyślała Carmen.
,,-Masz rację."-
,,-Natalie, ustalałyśmy, że miałaś tego nie robić!"-
,,-Ale czego?"-
,,-Czytać mi w myślach!!"-
,,-A no tak, sory."-
,,-No znowu to robisz!"-
***
Dziewczyny chodziły jeszcze jakiś czas po zamku, a kiedy zjadły kolację wróciły do swoich pokoi wspólnych.-No i jak tam dzień z Carmen?- spytała Mia.
-Fajnie, miałyśmy...eee...dużo atrakcji.-odpowiedziała Natalie.-A wam jak minął?
-Fajnie.-dodała z uśmiechem Noelle.
Zważając na późną porę, szybko zasnęły. I tak minął pierwszy tydzień w Hogwarcie.
W tym samym czasie u Carmen...
-No hej, Carmen! Jak tam dzień?- spytał Paul siedząc przy kominku i czytając jakąś książkę.
-Fajnie, ciekawe rzeczy się działy. A co ty robiłeś?- zapytała uprzejmie dziewczyna siadając obok niego.
-Nic interesującego. A ty nadal masz te czerwone włosy. Ha ha! Chyba je polubiłaś, co?-
-Troszkę... Jestem już zmęczona. Idę spać, a ty?-zapytała wstając i podchodząc do schodów.
-Też zaraz pójdę jak skończę rozdział.-odpowiedział. Dziewczyna weszła do sypialni, przebrała się w piżdżamę i położyła do łóżka.
,,-Żeby tylko było więcej takich tygodni w tym roku szkolnym...-" pomyślała i odpłynęła w świat marzeń sennych...
Koniec tygodnia pierwszego....
A więc...
OdpowiedzUsuń1) Czemu Natalie nie "przeniknęła" do myśli ślizgona? Byłoby fajnie :D
2) Havenmist? Skąd ten pomysł?
3) ,,-Żeby tylko było więcej takich tygodni w tym roku szkolnym...-" pomyślała i odpłynęła w świat marzeń sennych...
A nie "sennych marzeń" ?
4) No to wszystko ;*
Pozdrawiam, Vic <3
1)a ty byś chciała poznać myśli dziwnego ślizgona? xD
Usuń2)No pegaz, to niebo i mgła, nie xD Tak mi się skojarzyło.
3)Czepiaj się Carmen xD
4)No to spoko xD
1) Tag *.*
Usuń2) Fajny pomysł :P
3) Ok, bede
4) No to spoko, że spoko
3) To tylko taki szczegół :P Rzucił mi się w oczy
OdpowiedzUsuńMoże masz rację... sennych marzeń... No nie wiem, ale niech już zostanie jak jest :P Ale dzięki :)
UsuńProszem bardzo :P
UsuńFajne :3
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział :3
hogwart-moimi-oczami.blogspot.com