-O cześć, już nie spisz?- spytała Mia
-Chciałam iść wcześniej na śniadanie. chcesz iść ze mną?-zapytałam.
-Pewnie, poczekaj tylko.- Przebrała się dość szybko i związała włosy w kucyk.- To chodźmy.
Szłyśmy trochę do Wielkiej Sali, rozmawiając o pierwszym dniu nauki. Usiadłyśmy do stołu, gdzie Profesor Flitwick (nauczyciel zaklęć i opiekun krukonów) dał nam plany zajęć.
-No pierwszą mamy transmutacje z gryfonami.- powiedziałam.
Na śniadanie nałożyłam sobie jajecznicę. Rozglądnęłam się po Wielkiej Sali. Wszyscy nauczyciele siedzieli przy swoim stole. Puchonów i ślizgonów, nie było w ogóle. Przy stole Gryffindoru siedział tylko jakiś chłopak. Ja i Mia jedyne byłyśmy przy naszym stole. Po zjedzonym posiłku, wzięłam książki i udałam się na pierwszą lekcję. Przed klasą stali wszyscy krukoni niecierpliwie wyczekując 9:00.
-Hej Nat.- Powiedział Nathan.
-A co to jakaś nowa ksywa?-zapytałam.
-No, tak bo masz trochę długie imię.- powiedział Nick
-A Nathan? On tez ma długie imię.-
-On jest Nath.- Uśmiechnął się.
Równo dziewiąta. Wszyscy uczniowie stali pod klasą i czekali na nauczyciela.
Kiedy klasa została otwarta, uczniowie zaczęli zajmować ławki trzy osobowe. Usiadłam w pierwszym rzędzie. Po środku byłam ja, po mojej lewej Jace, a po prawej Carmen. Profesor McGonagall powiedziała co będziemy robić.
-Dziś będziemy zmieniać kolor waszych piór.- Ufff...na szczęście to ćwiczyłam. Wyciągnęłam różdżkę i zmieniłam kolor bez problemu na fioletowy. Jace też nie miał z tym problemu. Podeszła do nas Pani Profesor.
- Dziesięć punktów dla Ravenclawu.- Tak pierwsze zarobione punkty. Teraz przyglądałam się, jak idzie Carmen. Machała różdżką mówiąc zaklęcie, ale pióro nie chciało się poddać. W końcu cała stała się żółta. I to dosłownie! Miała żółte, aż od włosów po buty! Profesor McGonagall, kazała mi odprowadzić ją do pani Pomfrey, uzdrowicielki w Hogwarcie. Podczas drogi, kolor żółty już słabł. W skrzydle szpitalnym, leżał tylko jeden pacjent z wielką rana na ramieniu. Carmen położyła się na łóżko, a ja poszłam po Panią Pomfrey.
-Biedactwo! Cała żółta! Zaraz dowiemy się co ci jest! -powiedziała.
Badała ją z bardzo dokładną starannością, po czym stwierdziła,że musi pomówić z profesor McGonagall i czy mogę po nią pójść. A więc poszłam i po chwili wróciłam.
-O co chodzi Poppy? Jest bardzo źle?- zapytała.
-Nie, mam dobrą nowinę. Ta dziewczynka jest metamorfomagiem.- powiedziała, a McGonagall się strasznie ucieszyła.
-Wspaniale! Musi być jakoś spokrewniona z Nimfadorą Thonks, bo była ostatnim takim magiem.-
-Ale o co chodzi?- zapytała Carmen.
-To znaczy, że możesz w każdej chwili, kiedy chcesz zmieniać wygląd. Ale teraz kiedy dopiero to się kształtuje na zmianę wyglądu wpływają silne emocje. Ale spokojnie, nauczę cie to kontrolować.- Uśmiechnęła się.- Czy to zdarzało się wcześniej?- zapytała mnie.
-Tylko raz na ceremonii przydziału.-
I wróciłyśmy na kontynuację lekcji. Teraz Profesor McGonagall dała mi trudniejsze zadanie. Zmienić kolor zwierzęcia. Skupiłam się mocno, wypowiedziałam zaklęcie i za pierwszym razem zmieniłam kolor myszy na zielony. Nawet nie zauważyłam, kiedy profesor McGonagall oznajmiła koniec lekcji. Wyszliśmy z klasy. Sprawdziłam na planie lekcji, co teraz mamy. Dwie godziny eliksirów z profesorem Snape'm. Na wszelki wypadek już wcześniej czytałam książkę. Z Nickiem i Nathanem zeszliśmy do lochów.
-Podobno ten Snape, jest straszny.- powiedziałam.-Tak mówili starsi.
-Możliwe, że nie będzie taki straszny, przynajmniej nie dla nas. Prawdopodobnie nienawidzi tylko gryfonów. A my mamy z puchonami, więc istnieje prawdopodobieństwo, że będzie łagodniejszy.- powiedział Nick, był strasznie wygadany i śmiały. Długo tak szliśmy, a kiedy byliśmy na miejscu, Snape akurat przychodził. Usiadłam pomiędzy Nickiem, a Nathanem, biedna Isabell, usiadła koło Dan'a i jego kolegi. Zaczęła się męka. Na pierwszy ogień poszła Bella.
-Falyell, jaka jest różnica pomiędzy mordownikiem, a tojadem żółtym?-
Dziewczyna nic nie powiedziała.
-To ta sama roślina.-powiedział Snape.
Teraz spytał Kevina.
-Gdzie powinno się szukać bezoaru?-
-W żołądku kozy.Ten kamień chroni przed wieloma truciznami.- Profesor nic nie odpowiedział, tylko przytakną na znak, że odpowiedź jest poprawna. Teraz padła kolej na mnie.
-Do wywaru z elewanu i huraganka złośliwego potrzebny jest jeszcze jeden składnik. Jaki to składnik?-
-Do tego wywaru potrzebny jest wertinem.- powiedziałam- Ponieważ w wertinemie
znajduje się mała cząstka elewanu.- Ufff, jak dobrze, że to czytałam.
-Co powstanie gdy wymieszamy kolpien z drillewem?- zaatakował znienacka Caroline.
-Powstanie aromat przez który na parę dni osoba przestanie się jąkać.- powiedziała.
-Powstanie aromat przez który na parę dni osoba przestanie się jąkać.- powiedziała.
-Ravenclaw dostaje 5 punktów.- oznajmił.- Teraz przejdziemy do robienia napoju z czyraków. Instrukcje na stronie 54 w waszych książkach - Po tych słowach, znalazłam odpowiednia stronę i zaczęłam czytać instrukcje.
Napój z czyraków.
Potrzebne będą:
-suszona pokrzywa
-kły węża
-kolce jeżowca
-3 rogate ślimaki
-3 kropelki jadu węża
-2 żabie odnóża
Jak przyrządzamy:
Najpierw trzeba odważyć suszoną pokrzywę i rozgnieść ją na kawałeczki. Następnie kruszymy kły węża i mieszamy je na stoliku z suszoną pokrzywą. Rogate ślimaki również trzeba uważyć oddzielić ślimaka od skorupy wyrzucić ślimaka skupić się głównie na skorupie. Oddzielić Pazury od odnóży, odważyć i wrzucić do kotła razem z pokrzywami i kłami węża. Doskonale wymieszać.Skorupki ślimaków skropić jadem węża i wrzucić do kotła. Zdjąć kociołek z ognia i dodać kolce jeżowca. Wymieszać. Poczekać od trzech do czterech godzin. Później podać choremu na następny dzień powinno mu się poprawić.
Potrzebne będą:
-suszona pokrzywa
-kły węża
-kolce jeżowca
-3 rogate ślimaki
-3 kropelki jadu węża
-2 żabie odnóża
Jak przyrządzamy:
Najpierw trzeba odważyć suszoną pokrzywę i rozgnieść ją na kawałeczki. Następnie kruszymy kły węża i mieszamy je na stoliku z suszoną pokrzywą. Rogate ślimaki również trzeba uważyć oddzielić ślimaka od skorupy wyrzucić ślimaka skupić się głównie na skorupie. Oddzielić Pazury od odnóży, odważyć i wrzucić do kotła razem z pokrzywami i kłami węża. Doskonale wymieszać.Skorupki ślimaków skropić jadem węża i wrzucić do kotła. Zdjąć kociołek z ognia i dodać kolce jeżowca. Wymieszać. Poczekać od trzech do czterech godzin. Później podać choremu na następny dzień powinno mu się poprawić.
Wszystkie składniki miałam ułożone na ławce. Stosowałam się według instrukcji. Po kruszeniu, ważeniu i oddzielaniu wrzuciłam, wszystko do kotła i dokładnie wymieszałam. Po skropieniu jadem węża skorupki ślimaków, wymieszałam i zdjęłam kociołek z ognia, a następnie dodałam kolce jeżowca.
-Fiolka z napojem, ma być na moim biurku za 10 minut.- Powiedział nauczyciel. Wzięłam fiolkę i zamoczyłam w napoju z czyraków. Dałam ja na biurko Profesora Snape'a. Popatrzyłam jak radzą sobie chłopacy. Nick już oddawał fiolkę, a Nathan już mieszał. Kiedy nauczyciel oznajmił koniec lekcji, wszyscy udali się na lunch. Przy wejściu do Wielkiej Sali, Nick nabijał się ze Snape'a.
- Co to jest włos, moi kochani?-
-Snape nigdy by nie powiedział MOI KOCHANI, to powinno brzmieć tak.- chrząknął i mówił głosem podobnym do profesora.- Co to jest bezoar, bezmyślne dzieci. Rodzice was nie nauczyli?- i wszyscy buchnęliśmy śmiechem.
-Właśnie zarobiliście sobie szlaban. Dzisiaj po lekcjach w moim gabinecie.- odezwał się profesor Snape, który stał za nami i usłyszał całą rozmowę.
-No to chyba rekord. Pierwszy dzień szkoły, pierwszy szlaban.- powiedziałam
-Ale przyznajcie, nabijanie się ze Snape'a, bezcenne.-powiedział Nick, a ja starałam się ukryć chichot.
Doszliśmy do stołu i nałożyliśmy sobie po kanapce, koło mnie dosiadł się Jace.
-No, zarobiliśmy 5 punktów u Snape'a, dobra robota.- pochwalił nas.
-Tak, ale zarobiliśmy także szlaban, za nabijanie się z niego.- powiedział Nick
-Tak w sumie, to ja się nie nabijałam...Za co dostałam ten szlaban?- spytałam z ironią.
-Za sam śmiech.-dodał Nathan głosem Snape'a, a profesor rzucił nam gniewne spojrzenie.
Sprawdziłam jaką mamy następną lekcję.
-No zaklęcia, przynajmniej u naszego opiekuna.-
Wstaliśmy i udaliśmy się pod klasę, żeby przynajmniej nie zaliczyć spóźnień pierwszego dnia. Akurat dotarliśmy do klasy minutę przed nauczycielem. Wpuścił nas do klasy. Tym razem usiadłam pomiędzy Jacem i Nickiem.
-Witam was uczniowie, dziś będziemy uczyć się zaklęcia, aby rzecz zawisła w powietrzu. Podał nam słowa i mieliśmy podnieść nasze pióro do pisania.
-Wingardium Leviosa- tylko zamiast skoncentrować się na piórze, w powietrzu zawisła szafka z książkami. nie zauważyłam tego.
-Natalie!- Głos Jace'a wyrwał mnie z zamyśleń i szafka z hukiem spadła na dół.
Profesor Flitwick przyglądał mi się.
-P...przepraszam- wyjąkałam tylko.
-Nic się nie stało, za to Ravenclaw zyskuje 10 punktów.- powiedział. Spojrzałam na Jace'a, pokazał mi kciuk do góry.
Reszta lekcji przebiegła spokojnie. A na koniec Profesor powiedział.
-Lekcje latania na miotle są dopiero 2 tygodnie od dzisiaj.-
Wyszliśmy z klasy. Spojrzałam na plan, teraz historia magii. Uświadomiłam o tym chłopaków.
-Nie dość, że to przedmiot prowadzony przez ducha, to jeszcze ze ślizgonami!- powiedział Nick.
-Daj spokój, przynajmniej będzie można pospać.- powiedział Nath.
-Ja tam będę robić notatki, lekcja, jak lekcja. Z tego też będą sumy, radze wam uważać- powiedziałam i poszłam przodem. Kiedy zniknęłam, chłopacy założyli się.
-Dam galeon, że zaśnie.- powiedział Nick.
-Stoi.-
Lekcja zaczęła się koszmarnie. Gadaliśmy jak powstało państwo czarodziei. Starałam się jak mogłam, by nie zasnąć, ale jego głos był bez życia (bez obrazy dla ducha), ale zmusiłam się by słuchać i robić notatki. Dostałam samolocikiem w głowę. Rozejrzałam się po klasie. Rzuciła go pewnie jakaś dziewczyna, bo teraz wszystkie ślizgonki śmiały się. Rozwinęłam samolot, było w nim napisane: Nawet krukoni nie robią notatek, po za tobą. Odpisałam jej : Zobaczymy od kogo będziesz brać notatki, kiedy przyjdą sumy. Odesłałam jej samolocik, a ona oburzyła się. Nie zwracając na to uwagi, dalej robiłam notatki.
***
Po lekcji poszłam na obiad, z chłopakami. Nick dawał własnie ucieszonemu Nathanowi galeona.
-Następnym razem, gdy będzie zakład dotyczący ciebie, trzeba uwierzyć w twoje siły.- mówił Nick ze śmiechem.
-Co będziemy robić w tej przerwie? No wiecie, bo latanie jest dopiero za dwa tygodnie.- spytałam.
-Może wyjdziemy na dwór?- spytał Nath.
-Ok.-
***
Poszliśmy na polanę, przed lasem.
- Idziemy sprawdzić co jest za zakazanym lasem?-
Po chwili namysłu ja i Nathan zgodziliśmy się.
Weszliśmy zostawiając za sobą ślad, żeby wiedzieć jak wrócić. Szliśmy bardzo długo. Kiedy skończył się las. Zobaczyłam polanę z magicznymi stworzeniami. Były tam głównie koniowate stwory, choć czasem przyfruwały hipogryfy. Kiedy stanęliśmy bliżej, na łące były tylko jednorożce i pegazy.
-Jakie one piękne!-powiedziałam i przybliżyłam się do jednego.
Pegaz odwrócił się do mnie i patrzyliśmy sobie w oczy. Był cały biały. Pogłaskałam go po pysku. Chrząknął chyba zadowolony. Nath głaskał karmelowego pegaza, a Nick czarnego. Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki. Sięgnęliśmy po różdżki. Znaliśmy doskonale zaklęcie paraliżujące i rozbrajające, ponieważ, z materiałem byliśmy do przodu. Nagle usłyszeliśmy męski głos.
-Zaraz dostaniecie jedzonko.- Kiedy wyłonił się z zadrzew, stanął dęba.
-Choblibka, co wy tu robicie dzieciaki?- powiedział Hagrid.
-Chcieliśmy zobaczyć co jest za tym lasem, no i trafiliśmy na tą łąkę.- odpowiedziałam
-Wracać mi migiem do zamku!!-
-Tak w ogóle to ja jestem Natalie Blueye, to jest Nick Bagad, a to Nathan Yoling.- dodałam.
-Miło poznać, Rebeus Hagrid- powiedział bez emocji.
Odprowadził nas prosto, pod bramę zamku.
-Macie szczęście, że nie powiem dyrektorowi!-
-Macie szczęście, że nie powiem dyrektorowi!-
Popędziliśmy szybko, do klasy. Na szczęście dopiero siadali w ławkach. Usiadłam koło Carmen.
Profesor Lupin kazał schować różdżki i podeszliśmy do wielkiej szafy. Profesor zaczął mówić.
-W tej szafie jest stwór o nazwie bogin. Nikt nie wie jak naprawdę wygląda, ponieważ zmienia się w to czego boicie się najbardziej. Kiedy wyjdzie, macie pomyśleć o czymś śmiesznym i powiedzieć zaklęcie: Riddiculus.-
Ustawiliśmy się w kolejkę. Na 3, Lupin otworzył szafę, a Nick ujrzał jeźdźca bez głowy. Krzyknął zaklęcie i jeździec miał głowę. Patrzyłam tylko na krukonów, czego najbardziej się bali. Nath zobaczył siebie gdy spada, wyczarował zaklęciem trampolinę. Kiedy przyszła kolej na mnie ujrzałam jakąś czarna postać w kapturze. Poczułam smutek, jakby całe szczęście ze mnie spłynęło. Widziałam już tą postać w książce. Ale zebrałam w sobie resztkę radości jaka mi została i krzyknęłam.
-Riddiculus!- szata potwora zmieniła się na kolor różowy. Po mnie było jeszcze kilka osób, a potem był czas na Carmen. Jej też ukazała się ta sama postać, znowu zrobiło się zimno i smutno. Postać zaczęła przysuwać się do niej, chwytając się za kaptur. Profesor Lupin szybko zareagował, powiedział zaklęcie i z końca różdżki wystrzelił wilkołak. Postać zniknęła Wszyscy bez życia wrócili z powrotem do ławek. Nauczyciel szukał czegoś w szufladach. Rozwinął czekoladę i poczęstował wszystkich. od razu świat stał się piękny! Po oznajmieniu końca lekcji i rozdaniu 5 punktów każdemu, chciałyśmy już wyjść.
-Carmen,Natalie pozwólcie na chwilkę do mnie.- kiedy podeszłyśmy do jego biurka kontynuował.- Skąd wiecie o dementorach?-
-A więc te postacie to dementory!- powiedziała Carmen
-Podczas wakacji przeczytałyśmy wszystkie książki i na jednej stronie była właśnie ta postać.- powiedziałam
Lupin zastanowił się chwilkę i powiedział.
-Proszę, abyście przyszły do mojego gabinetu po lekcjach we wtorek. Pokażę wam zaklęcie przeciw dementorom.-
Wyszłyśmy z klasy i niestety rozdzieliłyśmy się. Z chłopakami mieliśmy dzisiaj szlaban u Snape'a. Udałam się do lochów. Chłopacy już tam byli, oddzielali ślimaki od skorup. Profesor Snape siedział za biurkiem i oceniał nasze napoje z czyraków.
-Blueye, spóźniłaś się.-powiedział surowym tonem.
-Przepraszam, ale Profesor Lupin chciał ze mną porozmawiać.- powiedziałam na swoje usprawiedliwienie.
-Ah tak...Nie ty nie będziesz robić tego co oni.-zauważył, że poszłam do chłopaków.- Będziesz pomagać mi w robieniu wyjątkowego eliksiru dla Profesora Lupina...w końcu ty się tylko śmiałaś.- dodał.
Kiedy stanął przed kotłem, co chwila podawałam mu jakiś składnik. kiedy skończyliśmy powiedział, że zaraz znajdzie mi zajęcie. Czekałam i czekałam...chyba minęła już godzina. po chwili wrócił profesor Snape i dał mi eliksir który robiliśmy.
-Znajdź profesora Lupina i daj mu to. Potem już tu nie wracaj.-powiedział. Popatrzyłam na chłopaków, biedacy... Znalazłam klasę Lupina i zastałam go tam.
-Tak Natalie?-przygotowywał kolejnego potwora na lekcję.
-Mam przekazać panu miksturę, od Profesora Snape'a.-
-Dziękuje.-
Poszłam do wieży zachodniej odpowiedziałam poprawnie na pytanie i zastałam chłopaków. Popatrzyli się na mnie. W końcu Nick powiedział.
-Dam ci inne zajęcie...będziesz sobie czekać godzinę.- głos Snape'a naśladował poprawnie.
-Bez przesady.-powiedziałam.
Chciałam wejść do mojego dormitorium ale za mną, chyba zapomniawszy reguły, szedł Nick.
-Ekhmmm...Nick.-powiedział Nathan.
I nagle przekroczył tylko próg, wielka niewidzialna siła wypchnęła go. Spadł na szczęście na kanapę, która sama się przesunęła.
-Nick, wszystko w porządku?-spytałam.
-Ja chcę jeszcze raz!- krzyknął. Ah ten Nick.
Zobaczyłam na zegarek, 20:50.
-Wiecie co ja już pójdę spać. -odparłam. Przebrałam się w piżamę, na szczęście nic nam nie zadali. Zasnęłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz